Ale po kolei... :)
Moja przyjaciółka z dzieciństwa poprosiła mnie o zrobienie dla niej czarnego kota z turkusowym nosem. Nie przewidziałam jednego, że wykrój nie będzie oznaczony długopisem, a kredą (co jest logiczne, bo przecież tak robiłam Batmana i po to kupiłam kredę). Sęk w tym, że kreda nie jest tak precyzyjna jak długopis, więc schemat mi się rozjechał na całe koło i przez to ten kot ma większą twarz niż ten pierwszy.
To ile razy kreda starła mi się podczas szycia i wszystko trzeba było oznaczać od nowa... porażka, dramat, łzy i psioczenie. Ale w końcu się udało :) Dzisiaj poduszka pojechała nawet z moją mamą do pracy, żeby mogła pokazać jakie rzeczy robię :)
A potem przyszedł czas na sesję zdjęciową, która była fuksem i zbiegiem korzystnych dla mnie okoliczności. Jak wstałam to niebo było bure, potem padało, a akurat na sesję zdjęciową wyszło piękne słoneczko. I w trakcie robienia zdjęć w końcu ogarnęłam dlaczego nie chciały mi wyjść zdjęcia Batmana. Otóż mój głupi aparat nie lubi czarnego koloru. Nie wiem co to za program ma wbudowany, ale w większości robione przeze mnie zdjęcia wyglądały tak:
Oby do marca udało mi się kupić nowy, bo ja z tym aparatem oszaleję! O zbliżeniach na kota nie było mowy. Zdjęcia nie są rewelacyjne, a i tak są najlepsze z tych, które dzisiaj napstrykałam (było ich około czterdziestu).
Pokażę Wam też jakie zlecenie dostałam od Agnieszki :) Moim zadaniem było wykonać napis z imieniem na ścianę i kilku motylków do dekoracji. Okazuje się też, że moje "pianki" to nic innego jak mikroguma powszechnie dostępna w sklepach z artykułami plastycznymi :)
Wysokość liter to od 9 do 13 cm, a cały napis jest długi na 30 cm. Motylki mają kolejno:
- niebieski: 15 x 10,5 cm
- czerwono-pomarańczowy: 12 x 7 cm
- żółty: 7,5 x 6 cm
- różowy: 4,5 x 3 cm
A teraz wracam do moich kartek i do suszenia aniołów z masy solnej :) Już niedługo Wam pokażę co nowego wykombinowałam :)
Super! U mnie w domu na ubraniach wykroje oznacza się mydłem, końcówka kostki jest bardzo mała i płaska (taka co nią ciężko jest już umyć ręce bo jest za mała ;)) i po wysuszeniu można nią malować na materiałach, trzeba się troszkę postarać żeby ją zetrzeć.
OdpowiedzUsuńMuszę zatem koniecznie tego spróbować :) Jak zadziała to czarne koty wrócą do łaski :D
Usuńmój aparat za to nie znosi czerwieni :) też noszę się z zamiarem zakupu nowego ale póki co pracuję na starym - kocurek wyszedł Ci śliczny i niepowtarzalny - taka to właśnie cenna cecha hand made :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńO! Mój też ma z nią jakiś problem. Jeszcze nie udało mi się uchwycić czerwieni królików, która by odpowiadała tej rzeczywistej. Ale znacznie gorzej reaguje na czarny jednak, bo wtedy zaczyna całkiem świrować z jasnością i ostrością.
UsuńI dziękuję bardzo za komplement :)