Zaczęło się od korpusu z modeliny, który mi się totalnie połamał, więc wizja ta umarła dosyć szybko. Aż wczoraj mnie oświeciło, siadłam jak tylko wróciłam z pracy i zaczęłam przygotowywać bazę pod anioła. Przygotowałam tułów, ręce i nogi na sznurkach (ale osobno, żebyśmy już przyszyć mogły razem) i przyszyłam długie zielone włosy z włóczki, bo to jej ulubiony kolor jest.
A oto, co powstało:
Ze skrzydeł jestem chyba najbardziej zadowolona, bo w końcu, po roku, znalazłam zastosowanie dla niezbyt wygodnego w użyciu drutu z pamięcią. Owinięty został kawałkiem dziecięcych białych rajstop i voilà!
Zdjęcia niestety nie są zbyt dobrej jakości, bo robione na szybko. Zaraz potem anioł zawisł w oknie :) Ale ponieważ wyszło przeuroczo, to na pewno takiego jeszcze zrobię. I to pewnie niejednego :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz