No dobra...
najpierw zrobiłam kilka kobiecych bransoletek :D Ale potem postanowiłam, że nie
zrobię kolejnej bransoletki, dopóki nie wyprodukuję 10 par kolczyków. W miarę
możliwości powinny się od siebie różnić. Przynajmniej kolorem! Z tym
postanowieniem siadłam, rozłożyłam koraliki i... miałam kompletną pustkę w
głowie.
A potem
jakoś poszło. Próbowałam zrobić kolczyki gronka, ale chyba jestem jakaś
upośledzona pod tym względem, bo jeszcze nigdy mi nie wyszły. Za to baza została
(wykorzystałam łańcuszek z bazy pod bransoletkę charms, która też nigdy mi nie
wyszła) i uprościłam trochę kolczyk. Powstała z tego cała seria :)
Kolczyki z
kwiatkiem gdzieś zobaczyłam niedawno i akurat miałam zawieszki (chociaż zupełnie inne), więc
skopiowałam pomysł. Wyszły trochę ciężkie, więc trzeba jeszcze nad nimi
popracować, ale generalnie idea pozostanie.
Kokosa
męczyłam od momentu, jak przyszła ostatnia paczka. Mam go sporo i zero pomysłu
na zagospodarowanie. Wykorzystałam więc najprostszy schemat: perełka i
zawieszka. Miałam problem ze szpilką, bo za nic w świecie nie mogłam dopasować
oczka, ale w końcu się udało.
Kupiłam
fajne kolorowe koraliki. Pomyślałam sobie, że zrobię zakręcone, optymistyczne
kolczyki. Nie wyszło. Dużo lepiej wygląda wersja z przezroczystym i czarnym
koralikiem :)
No. To mamy
dziewięć par. Utknęłam na dziesiątej, jak zwykle. Chwilowa niemoc twórcza mnie
dopadła, ale jakaś wizja mi się ukazała, kiedy spojrzałam na czerwone kolczyki
na łańcuszku. Zawsze mnie bawiło poetyckie nazywanie swoich wytworów. Tak,
jakbym robiąc kolczyki pisała książkę, za którą dostanę Nobla. I tak powstały
kolczyki „Motyl Siedzący Na Pąku Róży”. Bo wizja była poetycka właśnie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz